Ostatnio mamy chyba do czynienia z ostatnimi podrygami słoneczka, które pięknie odsłonięte, daje nam naprawdę możliwość naładowania akumulatorów. Chyba normalnie wypadałoby nagrać jakiś filmik z degustacji w plenerze. Jesień mamy piękną i złotą jak kolor dobrego lagera :) A jak już przypadkiem ;) wspomniałem o piwie to dzisiaj uraczę Was amerykańskim lagerem o nazwie STEVE z browaru Wąsosz.
Kolor: żółty wpadający w lekką pomarańcz.
Piana: drobna, szybko pękała, nietrwała, średnia koronka.
Zapach: słabo wyczuwalny, chmielowa cytrusowość. Lekka słodycz.
Smak: bardzo przyjemny. Delikatna podbudowa słodowa z lekką goryczką. Słaba żywica, nuty chlebowe. Cytrusy obecne :)
Wysycenie: średnie, idealne.
Opakowanie: Etykieta mi się podoba, srebrne wąsy na tle czarnego tła. Jest minimalistyczna, ale ma swój urok. Kapsel czarny. Etykieta dobrze opisana.
Uwagi: Piwo powstało na cześć zarostu aktora Steva Buscemiego. Ekstrakt tego niebiańskiego trunku wynosi 11 Plato, a alkoholu 4,2%. 30 IBU. Piwo jest orzeźwiające i lekkie. Smaczne i naprawdę zachęca do wzięcia kolejnego łyku. Chmiel użyty to Simcoe. Piwo pasteryzowane.
Wczoraj spotkała mnie kolejny już raz niespodzianka, bowiem otrzymałem kilka piwek z Anglii od ziomka, który na krótko zawitał do naszego pięknego kraju. Takie rzeczy dają mega kopa do działania i utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto prowadzić blog, choćby tylko kilka osób go oglądało i zmieniało swoje podejście do piwa :) Bardzo dziękuję za wszystkie butelki, oczywiście wkrótce na blogu :) Pozdrawiam Was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz