.

.

sobota, 31 października 2015

Grodzisk Wlkp rządzi.

Po raz kolejny sięgam po nasz, polski i niepowtarzalny styl. Historia tego piwa, brutalnie przerwana, doczekała się wskrzeszenia w browarze w Grodzisku Wielkopolskim. Chwała mu za to, że reaktywując stare tradycje, od nowa stara się zaszczepić pasję do Grodzisza :) Wskrzeszenie kilkuset lat, aby odkryć ten polski styl piwa - robi wrażenie :)

„Jakże ożywia! o iakże chłodzi!
Mówi tak każdy z dala lub z bliska.
Przyznayciewszystcy starzy i młodzi:
Boday to nasze piwo z Grodziska.”

Józef Łukasiewicz, „Do piwa grodziskiego” "Weteran Poznański" 1825 r.


Chyba najlepiej powyższy cytat oddaje ducha tego piwa. Może nie jest to okres najlepszy na picie tego stylu, ale nie narzekajmy. Dobry Grodzisz, nie jest zły. Przed Wami PIWO Z GRODZISKA.




Kolor: słomkowy, mętny.

Piana: biała, wysoka, szybko się dziurawi, średni lacing.

Zapach: aromat dymiony, trochę serowy. 

Smak: dobra wędzoność, delikatna. Fajna i wyraźna goryczka. 

Wysycenie: wysokie, musujące. Idealne.

Opakowanie: Ciekawa, w starym stylu nawiązującym do oryginału. Mi się bardzo podoba. Tłoczone szkło oraz oryginalny kapsel.

Uwagi: Z całą pewnością piwo to zasługuje na miano polskiej perełki, zarówno jak porter bałtycki. Tak, jest ekstremalnie wręcz  pijalne i lekkie. Przy ekstrakcie 7,7% mamy tu 3,1 % alkoholu. Biesiadować z nim można z całą pewnością. Chmiele  Magnum i Lubelski, Jest orzeźwiające, super gasi pragnienie. Dobrze będzie go wypić w upalny dzień. Wędzone pszeniczne robi kapitalne wrażenie. W tym piwie jest wszystko tak jak być powinno. Grodziskie na piątkę z plusem. Zdrowie.

środa, 28 października 2015

Opolfest II, czyli udało się czy nie?

W końcu zabrałem się do opisania moich wrażeń z tego święta piwa w Opolu. A, że nie mamy w moim mieście podobnych rangą imprez piwnych, było co próbować i z czego się cieszyć :) Nie będę pisał nie wiadomo jak długo, podzielę się ogólną atmosferą jaka tam panowała oraz co było fajnego. Kupując bilet VIPowski, musiałem uszczuplić mój portfel o 15 zł. Jednak nie jest to duża kwota , gdy można skorzystać z biletu przez cały weekend. Do tego kieliszek degustacyjny z nadrukiem Opolfestu. Nieźle, mając taki zestaw "małego degustatora" ruszyłem przed siebie, aby pośród win i serów, łapczywym wzrokiem wyszukiwać stoisk z "tym", co osoby chore na punkcie piwa, najmocniej oblegają. I tu się trochę zdziwiłem, bo spodziewałem się tłumów, a takowych nie znalazłem. Od samego początku towarzyszyła mi Żonka i kolega Tomasz, który jakiś czas temu uwarzył swoje pierwsze piwo, więc jest w tym lepszy ode mnie. Ja się zabieram jak pies do jeża, niestety.
Nie będę opisywał wszystkich piw, które wypiłem, ale postaram się je wypisać ( przynajmniej te, które jeszcze notowałem ;) A były to:
- browar Profesja: Cyrulik i Marynarz,
- browar Dr Brew: Mosaic i Enigma,
- browar Stu Mostów: WRLCW i Salamander Hoppy Violet Potato Lager
- browar Wrężel: Belgian Blond Ale i Stout Owsiany
- browar Rebelia: Frankentein i Pijak.
Jak sobie przypomnę co było jeszcze to dam znać. Jak się okazało, nie miałem możliwości być również w niedzielę, więc nie wiem co się działo w ten Boży dzień.

Rozpocząłem degustację od "doktorów". Zasiedliśmy przy ławie. Obserwowałem ludzi i niestety zauważyłem, że wiele osób wcale nie interesuje się piwem, a bardziej ciągnie na sery i wina. Nie ma się co dziwić, piwna rewolucja działa powoli, ale skutecznie. 






Miałem niewątpliwą przyjemność spotkać znajomych, którzy swoje piwne kroki dopiero stawiają i też takich, których craftowy świat wciągnął na całego i już nie wyobrażają sobie wieczoru z Tyskim, Żubrem czy innym Harnasiem :) To cieszy, miałem okazję wspólnie napić się dobrego piwa i wymienić cenne spostrzeżenia i uwagi. Ciekawe rozmowy zapewne nie miałyby końca, gdyby nie ramy czasowe i różnego rodzaju obowiązki. Ale to jest to, co cieszy każdego beer geeka, a za takiego się uważam - moment w którym widzisz znajomych wkręconych w piwny świat, nie żałujących grosza na dobre piwo i opowiadających z wielkim zaangażowaniem o tych doznaniach. 






Marzy mi się kiedyś, że stoisk z piwami podczas takiego festiwalu będzie w Opolu więcej. Jednak te co były to naprawdę klasa sama w sobie. Piwa bardzo dobre, no, można coś tam się przyczepić do poniektórych, ale umówmy się, narzekać nie ma co. Tym bardziej, że Opole to raczej pustynia, jeśli chodzi o ten temat. Pod wieczór zaczęło się gromadzić trochę więcej osób, ale jak na sobotę i perspektywę wolnego dnia to liczyłem na tłumy. Jak widać, w moim ukochanym mieście musimy poczekać jeszcze troszkę na wielkie boom piwne. Na Opolfescie pojawili się osobiście "doktorzy" Łukasz i Marcin, co stało się okazją, by pogratulować im dobrej roboty. Uczyniłem to przypieczętowując pamiątkowym zdjęciem. Powinienem je zamieścić, ale jakimś cudem nie było go ostatecznie na aparacie. Hmmmmm... Jak to się stało nie wiem do dziś :) 







Gdzieniegdzie było słychać tajemnicze "enigma". Jednak ja, jak i mój kolega, uznaliśmy zgodnie, że piwem, które nam urwało tyłek jest trunek z innego browaru niż Doctor Brew. Ale o tym zaraz. Ludzie chodzili bezwiednie omiatając wzrokiem rozłożone miejsca z browarami. Jedna sytuacja rozbroiła mnie: Widocznie Pan chciał się napić piwka, ale widząc cenę zrezygnował. Dodał do nalewającej osoby: A tam złoto jest w nim czy co?
Złota nie było, ale chmiele owszem :) Odchodząc mruknął pod nosem, pokazując swój matematyczny kunszt, że " za tyle to ja mam 3 piwa...." :) Robiąc kolejny łyk pysznego piwa uśmiechnąłem się sam do siebie. Ten tok myślenia ma większość ludzi, więc nie ma się co dziwić :) Nasz w tym łeb, żeby to zmieniać.











Ze znajomymi :)

Przejdę teraz do sedna, czyli zwycięskiego, jak uważam, piwa. A został nim okrzyknięty Marynarz z browaru Profesja z Wrocławia. Styl: AIPA. Ta "piętnastka" ma 6,1 % alkoholu i IBU na poziomie 77.
Świetnie w nim wszystko grało, przechodziło i uzupełniało się idealnie. Kawał dobrej roboty. Chciałoby się pić i pić.


Z Przemysławem Leszczyńskim, piwowarem z browaru Profesja.

Ogólnie oceniając Opolfest to impreza była całkiem sympatyczna. Nie zabrakło znanych browarów, dobrych rzemieślniczych piw, dobrego jedzenia. Więc chyba było wszystko co na tego typu wydarzeniu być powinno. Cieszę się, że miałem okazję być całą sobotę i degustować ciekawe style i pomysły. Żałuję natomiast, że nie mogłem być w niedzielę. Być może było więcej ludzi i więcej atrakcji. Bo nie wspomniałem, że na Opolfescie można było zobaczyć jak warzy się piwo, spróbować piw z depozytu od piwowarów domowych, odbył się I Opolski Konkurs Piw Domowych. Tak, festiwal udany. Co cieszy, to fakt, że impreza na stałe już zawitała do Opola, a to daje szansę na rozwój w kolejnych latach :) Oby tak dalej...


Podczas degustacji.





Z Łukaszem, Tomkiem i Radkiem :)


środa, 21 października 2015

Czas na relaks...

Dzisiejsza nazwa piwa doskonale wpisuje się w błogi, wieczorny stan, który odczuwam gdy dzieci śpią. Człowiek po kąpieli, po dniu pracy, zasiada wygodnie w fotelu i ma perspektywę wypicia piwka. Bierze do rąk butelkę, chwilo trwaj.... Nie zawsze tak wyglądają wieczory, ale dziś się udało. Dlatego mam dla Was recenzję piwa PO GODZINACH - IPL z browaru Amber. Właśnie po godzinach najlepiej się napić coś dobrego. Czy to piwo spełni moje oczekiwania? Czy India Pale Lager zrobi robotę? Tego nie wiem, ale mam przeczucie, że dzisiaj każdy rodzaj piwa sprawiłby mi niezwykłą radość. Butelka nie ma już kapsla... zaczyna się podróż w świat piwa...






Kolor: jasnozłoty, klarowny.

Piana: na początku drobniutka, szybko się dziurawi, jest obfita, w dalszej części sprowadza się do czapy. Całkiem ładnie koronkuje.

Zapach: wyraźnie słodowy, z nieźle wyczuwalnym chmielem oraz nutami owocowo-żywicznymi.

Smak: Słody mocno wyczuwalne, chmiele również. Jest smak cytrusowy z dość mocną goryczką. Trochę w połowie zalegającą. Goryczka zdecydowanie ziołowa.

Wysycenie: raczej średnie.

Opakowanie: Tyłka nie urywa, nie ma się co oszukiwać :) Wyglądam dziś na fotelu dokładnie tak samo, jak ten Pan na etykiecie. Relaksik na maksa. :) Dobrze opisany skład na plus. Kapsel ładny, oryginalny.

Uwagi: Piwo jest zdecydowanie dobrze pijalne. Jest lekkie, orzeźwiające i gaszące pragnienie. Smakuje mi. Czy pomyśleliście kiedyś co by było gdyby nie było piwa? No nie jest to najszczęśliwsza wizja dla beer geeka. Na szczęście piwo było od zarania dziejów, a mnisi rozpropagowali ten "wynalazek" już dawno temu :) I chwała im za to. Ekstrakt 12,2 Plato, alkoholu 4,8%. IBU: 55. Chmiele: Citra, Chinook, Cascade (USA) i nasze polskie Marynka i Sybilla. Z drugiej strony jak już tak wypiłem ten napój i patrzę na pustą szklanicę to mi przypomina bardziej pilsa. Dobrej nocy :)

poniedziałek, 19 października 2015

Debata o niczym.

Tak, debata za nami. Nudna jak flaki z olejem i racząca nas takimi absurdami, że głowa mała. To niewiarygodne, że ludzie dają się jeszcze na takie obiecanki - cacanki nabierać i głosują na którąś z tych partii. No, ale. Na głupotę ponoć nic jeszcze nie wymyślili :) Żeby można było przeżyć te wszystkie kłamstwa w żywe oczy, musiałem się napić. Dlatego dziś ostatni już z "komesów". A mianowicie KOMES PODWÓJNY CIEMNY z browaru Fortuna. No to lecim z koksem...






Kolor: bardzo ciemna miedź.

Piana: bardzo obfita, średniotrwała, delikatnie brązowa, średnia koronka.

Zapach: słodowy, alkoholowy. Nuty karmelu.

Smak: nijaki, jestem zawiedziony. Mamy tu trochę słodu, lekkiej paloności, ale bez wyrazu. Alkohol mocno zaakcentowany. Karmelu jak na lekarstwo. Goryczka średnia i kwaśna, lekko szczypiąca.

Wysycenie: wysokie.

Opakowanie: Ładne, klasycznie proste. Stonowane kolory. Całkiem niezłe. Oryginalny, czarno złoty kapsel.

Uwagi: No niestety, ale nie smakowało mi to piwo. Chyba bardziej spodziewałem się czegoś na kształt belgijskiego, a wyszło... No właśnie jak wyszło to nie wiem. Byle jak. Najzwyczajniej. Ekstrakt 15%, alkohol 7%. Piwo niepasteryzowane. Tym samym żegnam się z Wami, dobrej nocy i do środy. Trzymajcie się.

sobota, 17 października 2015

Husaria rulez.

Patrząc na dzisiejszą niemoc Europy w sprawie nielegalnie przedzierających się imigrantów, król Jan III Sobieski przewraca się w grobie. Kiedyś to mężowie stanu mieli po prostu nabiał, dziś tylko wydmuszki. Wczorajszej nocy zwycięstwo na ringu bokserskim odniósł Andrzej Fonfara. Nie byłoby tu nic do pisania (choć Panowie stoczyli wielką wojnę) gdyby nie fakt, że zawodnik Polski wszedł do ringu właśnie w stroju husarskim. Dzięki temu Ci, którzy nawet nie wiedzieli o naszej chlubie mieli okazję zainteresować się skąd "te skrzydła". Brawo. Pozostając w temacie dziś ODSIECZ WIEDEŃSKA z Pinty. Niech szarżuje, niech miażdźy kubki smakowe, niech zdobywa podniebienie.... Do boju.






Kolor: ciemny bursztyn.

Piana: drobniutka, ecru, trwała, ładnie koronkuje.

Zapach: dobre słody w połączeniu z chmielem, lekkie owoce.

Smak: tu również powiela się to co wyczułem w zapachu. Mocna baza słodowa dobrze się komponuje z chmielem. Delikatna karmelowość i bardzo słabe owoce. Lekka goryczka.

Wysycenie: średnie ku niskiemu.

Opakowanie: ogólnie taka "se". Można było bardziej wyeksponować polskie barwy, by podkreślić charakter tej formacji. Nie brakuje jednak słynnych skrzydeł, choć ktoś kto nie zna historii nigdy się nie domyśli, że to one. Dobrze opisane piwo, jak to u Pinty bywa. Kapsel oryginalny.

Uwagi: Dobry lager wiedeński. Nie można się czepiać, pije się dobrze. Ekstrakt 13,1 Plato, alkohol 4,9%. IBU: 24. Piwo pasteryzowane. Chmiele: Hallertauer Mittelfruh, Tradition. Drożdże: Saflager W 34/70. Próbujcie, oceniajcie, piszcie i dzielcie się tym. W poniedziałek lub środę powinna pojawić się jakaś drobna foto-relacja z Opolfestu II. Dobrej nocki :)


środa, 14 października 2015

Czarne, imperialne :)

Zimno chyba na stałe zagościło w Opolu. No nic, jakoś sobie trzeba poradzić. Znamy różne sposoby rozgrzewania. Mężczyźni preferują najbardziej znaną formę ;), można również siedzieć pod kocem lub pić ciepłą herbatę. Można uprawiać sport (bardzo wskazane), ale i napić się dobrego, palonego i rozgrzewającego stouta. A dziś mamy IMPERIAL STOUT z browaru Samuel Smith.. Bardzo chcę go już spróbować, bo jak zapewne wiecie, te style piwa zawładnęły moim sercem i smakiem :)






Kolor: czarny, nieprzejrzysty.

Piana: średnie i grube pęcherzyki, beżowa, mocna i trwała. Ładny lacing.

Zapach: czekoladowo i palono, suszone owoce, lekko sfermentowane.

Smak: oleiste piwo o nutach palonych i kwaskowych, gorzka czekolada. Goryczka świetnie współgra ze słodowością. Jest przyjemna, z charakterem, ale nie zalega. Jest moc.

Wysycenie: niskie.

Opakowanie: bardzo stylowe, lubię w takim stylu. Nawet nie wiem jak go nazwać, jest tam bardzo wiele, a zarazem nie czuć przepychu. Medale, którymi się chwalą robią wrażenie. Szyjka oblepiona złotkiem, kapsel łysy, również pokryty. Kolory złote i białe.

Uwagi: Wyśmienite piwo. Kolejne, które miałem sprezentowane i robi naprawdę wspaniałe wrażenie. Treściwe, gładkie i tak bardzo pijalne, że po chwili miałem już pusty kieliszek. Dość wytrawne. Bardzo się cieszę, że miałem przyjemność je spróbować. Alkoholu 7%.

poniedziałek, 12 października 2015

Wojenny koń.

Tak, Opolfest number II dobiegł końca. Jak było i co dobrego było za jakiś czas w mojej fotorelacji. Jednak kilka dni temu otrzymałem od znajomego cztery piwa. Wśród nich był BATTLE HORSE z browaru Buxton. Angielskie piwo w stylu double black IPA. Spodziewać się można czegoś mocnego i z podwójną dawką. Zobaczym, co ciekawego w sobie kryje. Oczy mi się zamykają dziś, wybaczcie za krótki wstęp. Dzisiaj zobaczyłem pierwszy śnieg. Nieźle...






Kolor: ciemnobrązowy z lekkimi refleksami.

Piana: drobna, nietrwała, skąpa i beżowa.

Zapach: lekka paloność, delikatny karmel, owocowość dość wyraźna.

Smak: mocno czuć owoce, trochę czekolady, jest wyraźna słodycz. Delikatnie rozgrzewa. Goryczka średnia, lekko zalegająca.

Wysycenie: niskie.

Opakowanie: Ładne, przypomina mi czasy świetności Kościoła katolickiego. Pewnie przez krzyż na płaszczu konia. Rycerz przypomina o waleczności itd. Złoty napis z czerwienią nieba ładnie się komponuje. Kapsel w ogóle nie pasujący do reszty. Srebrny, ale matowy.

Uwagi: Piwo nie w moim stylu , ale wypite z dużą ciekawością. Alkohol na poziomie 10,5%. Ja jednak wciąż jestem myślami na festiwalu piwnym, który choć dopiero w sumie raczkuje to idzie to w bardzo dobrą stronę. Dziękuję koledze Adamowi za piwa, na pewno za jakiś czas pojawi się degustacja z kolejnych. Dobrej nocy życzę i do środy.

środa, 7 października 2015

Czarna wędzonka.

Ech, są takie dni, że człowiekowi nic się nie chce. Na głowie pełno obowiązków, jeden goni drugi, nie chce się nic. Do tego ludzie wokół wkurzają i tak na dobrą sprawę człowiek zaczyna sobie uświadamiać, że denerwują rzeczy, które normalnie by nie wkurzały. No nic, trzeba przetrwać. Dzień i tak zbliża się już ku końcowi, więc zamiast narzekać trzeba się dobrze nawodnić ;) Dzisiaj na ogień idzie Smoked Stout. Seria Olimpu i bóg HEFAJSTOS z browaru Olimp. Czy zapali nasze głowy ogniem wędzoności?







Kolor: ciemny brąz, nieprzejrzysty.

Piana: nietrwała, wysoka, średnio i drobnopęcherzykowa, beżowa.

Zapach: delikatna wędzonka, lekkie nuty czekoladowe.

Smak: wędzoność również wyczuwalna, ale bardzo słaba. Paloność, gorzka czekolada. Goryczka średnio intensywna, lekki kwasek się pojawia pod koniec.

Wysycenie: bardzo znikome.

Opakowanie: Ciekawe, przedstawia boga Hefajstosa z jego atrybutem, czyli młotem kowalskim. Fajny, śliski papier. Czarny kapsel, golas. Nie jest do końca w moim guście, ale powiedzmy, że nie jest najgorsza.

Uwagi: Piwo jest dosyć lekkie. Trochę spodziewałem się po wędzonym stoucie więcej mocy i treści. Użyto Marynki i Sybilli. Drożdże Safale S-04. Ekstrakt 13%, alkohol 5%. IBU: 30. Piwo pasteryzowane. Piwo uwarzone w Wąsoszu. Słód jęczmienny był wędzony bukiem. Coś go słabo czułem.Wrażenie przeciętne, bez fajerwerków. Jednak po piwku rzemieślniczym humor zdecydowanie się poprawia :) Miłej nocki i udanego jutrzejszego dnia.

poniedziałek, 5 października 2015

Dziadek fajną farmę miał...

Za oknem pogoda przechodzi samą siebie, piękna sobota i niedziela przypominała bardziej lato niż jesień. W związku z tym nastroiła mnie bardzo pozytywnie do całego tygodnia. Poniedziałek rozpoczynam z werwą i dobrym humorem. A jak już takie letnie klimaty się włączyły to pomyślałem, że warto byłoby skosztować czegoś co w gorące dni "wchodzi" doskonale, a mianowicie piwo pszeniczne o nazwie THE FARMER z browaru Brokreacja . Ale żeby nie było, dzisiaj mam dla Was ten styl w amerykańskiej jakości, czyli american wheat. Sama butelka aż się prosi o wzięcie ją w ręce i zdegustowanie zawartości. Wyjścia nie ma, otwieramy :)







Kolor: słomkowy wpadający w lekkie złoto, delikatnie zmętniony.

Piana: obfita, trwała, drobna i pozostawiająca ładną koronkę.

Zapach: wyraźnie czuć amerykańskie chmiele. One naprawdę są nie do pobicia. Jest owocowość, tropiki, cytrusy. Bardzo orzeźwiający.

Smak: Tu również górują amerykańce. Owoce tropikalne, cytrusowe, grejpfrut. Intensywny smak, goryczka mocna, ale krótka. Trochę zbożowe nuty, gdzieś jakby przebijała się skórka od chleba. Minimalny kwasek, a może go nie ma?

Wysycenie: średnie, powinno być wyższe.

Opakowanie: Same superlatywy. Naprawdę wysoka półka. Grafik zna się na rzeczy i wykonuje fantastyczne obrazki. Przeglądając inne ich piwa, utwierdziłem się w przekonaniu, że bardzo wysoki poziom etykiet jest połową sukcesu do odniesienia biznesu w tej branży. Czapki z głów. Fajny śliski papier wyglądający jak naklejka, z nierównymi brzegami. Super. Kapsel łysy, czarny.

Uwagi: Piwo spełniające moje wymagania co do stylu. Smakuje, orzeźwia, pobudza nawet bym powiedział. Ekstrakt 12 Blg, alkoholu 5%. IBU:40. Chmiele Tomahawk, Citra, Amarillo. Drożdże US-05. Piwo niepasteryzowane i nifiltrowane. Chmielone na zimno. Smaczne. Udanego tygodnia, a my widzimy się w środę :)

sobota, 3 października 2015

Jesienny design.

Jesień nadeszła, co prawda jest piękna i naprawdę ciepła, ale wieczory już nie te co w lecie. Dlatego coraz częściej będę sięgał po ciemne, czarne i treściwe trunki. Gdy przychodzi późniejsza pora z przyjemnością siadam w fotelu, degustuję i rozkoszuję się ( bądź nie :) ) smakiem, zapachem i wszelkimi wrażeniami z degustacji. Tak właśnie "przerobiłem" dzisiejszą butelkę. A sięgnąłem do mojego schowka z myślą o innym, jednak coś mnie skusiło właśnie na to. A przed Wami CZARNA MAŃKA (PiwoWarownia) uwarzone w Browarze Restauracji Regionalnej Marysia. American Stout kłania się :)






Kolor: czarny, momentami lekko brunatny, nieprzejrzyste.

Piana: drobna, średnio i grubo pęcherzykowa, beżowa, nietrwała.

Zapach: cudowny. Od razu po nozdrzach uderza pięknym aromatem kawy, trochę czekoladą. Czuć dobrze opalone słody.

Smak: Bardzo mocna paloność ( super), kawa zdecydowana w smaku, ale trochę mniej intensywnie niż w zapachu. Mamy czekoladę, jest gorzka. Lekkie nuty żywiczne, trochę cytrusowe, ale na granicy wyczuwalności. Goryczka raczej średnia, a może niska. No nie jest w każdym razie mocna. Delikatny kwasek.

Wysycenie: niskie.

Opakowanie: No i tu mam zagwostkę. Bo niby średnio to wygląda, ale po jakimś czasie zaczęło mi się podobać. A co my tu mamy? No właśnie. Nic w sumie :D Czarna dziura z wąsami kota? i znakiem zapytania? Chyba przez to, że nie do końca potrafię odgadnąć o co biega, to jest ono interesujące. Więc zdecydowanie na plus za etykietę. Natomiast kapsel to miazga :D W ogóle nie pasuje do całości, żeby nie wziąć chociaż czarnego golasa?? :)

Uwagi: Piwo bardzo smaczne, gładkie i z lekkim ciałem nawet. Poza tym pije się dobrze, nie męczy, jest ochota na jeszcze. Piwo pasteryzowane i niefiltrowane. Chmiel: Simcoe. Drożdże US-05. Data minęła 31 sierpnia, więc miał chwilkę żeby dojść ;) Ekstrakt 14 Plato, alkohol 5,1 %. IBU wynosi 60. Powiem szczerze, że dla mnie zdecydowanie mniej. Amerykański styl stouta robi pozytywne wrażenie, warto się napić tego piwa, bo jest czego. Place lizać.... Eeee, tzn. szkło oblizywać :) Miłej soboty i niedzieli. Do zaś.