.

.

środa, 29 kwietnia 2015

Nocne Wilki ;)

Ostatnio mieliśmy do czynienia z kolejną kompromitacją polskiego rządu, który zakazał wjazdu rosyjskim motocyklistom na teren naszego kraju. Ciekawe jakie piwo piją na co dzień Nocne Wilki, bo o nich mowa. Faceci, którzy mają jaja większe niż nasi rządzący. Postaram się sprawdzić czy piwo, które dziś zdegustuję,  przypadłoby im do gustu :) A oto BALTIKA 5 z rosyjskiego browaru w Sankt Petersburgu.





Kolor: żółty, klarowny.

Piana: nietrwała, drobna.

Zapach: słodowy, delikatnie chmielowy, lekko kwaśny.

Smak: słaba goryczka, słodowe treści, delikatnie kwaskowate.

Wysycenie: średnie ku wysokiego.

Opakowanie: butelka z tłoczeniem, ładna , kolory dobrze dobrane. Kapsel oryginalny.

Uwagi: Ekstrakt 12 Blg, alkoholu 5%. Piwo nie porywa. Trochę pod koniec kwaskowatość staje się męcząca. No cóż, myślę, że Panowie na motocyklach chcący przemierzyć nasz piękny kraj wolą zdecydowanie coś mocniejszego i bardziej treściwego :) Dobrej nocy i zdrówka :)

niedziela, 26 kwietnia 2015

Kujawiaczek.

Browar Krajan prezentuje piwo KUJAWSKIE. Nie mam coś za bardzo pomysłu na napisanie wstępu do tego wpisu na blogu. Mam, że tak powiem, pomroczność jasną i zawieszony umysł. Nic mi się nie chce, ani nie mam ochoty na zmuszanie się i silenie na to, aby cokolwiek się mądrego znalazło w tym wstępie. Mam zwyczajnie ochotę napić się piwa. Mam nadzieję, że będzie mi smakowało :)





Kolor: ładny, złocisty, trochę mętny.

Piana: bielutka, drobna, słaba.

Zapach: lekkie słodowe nuty z delikatną stęchlizną, takim zapachem zatęchłej właśnie piwnicy plus DMS. Nieprzyjemne to jest.

Smak: dość wodniste, słodycz słaba. Goryczka praktycznie żadna, bardzo delikatna, na pograniczu wyczucia. Wśród nieciekawych doznań lekko przebija się jakiś owoc.

Wysycenie: wysokie, trochę siada na żołądku.

Opakowanie: bardzo ciekawe. Stylistyka na "starodawno" całkiem niezła. Szkoda, że kapsel nie dopełnia dobrego wrażenia :) Golas.

Uwagi: Nie było za dobrze. Piłem je na granicy spożywalności, więc mógł być to też powód, że coś tam się w środku poukładało nie tak. Jednak średnio mi smakowało. Szału nie ma, cóż zrobić. Trzeba poprzeglądać co tam u mnie w schowku mamy dobrego :) Ekstrakt na poziomie 14,1 Plato, alkohol 6%. Udanego tygodnia.

sobota, 25 kwietnia 2015

Diabelsko dobry?

Przenosimy się na czeskie podwórko. Dzisiaj zdegustuję piwo o złowrogiej nazwie DEMON z browaru Vysoky Chlumec. Pierwsze wzmianki o warzeniu piwa w Chlumcu pochodzą z 1466 roku. Od samego początku książęcy browar należy do arystokratycznej rodziny Lobkowiczów. Browar zniszczony podczas wojny trzydziestoletniej został przebudowany w 1652 roku. Ok, to tyle historii, czas przejść do części dla nas najważniejszej, a mianowicie walorów piwa. Ciekawe jak smakuje Demon..





Kolor: miedziany, z czerwonymi refleksami ( na zdjęciu średnio widać)

Piana: w kolorze ecru, obfita i średnio trwała, szybko się podziurawiła i zniknęła.

Zapach: aromat słodowo-chmielowy, z lekkimi nutami owoców, wyczułem jabłka i gruszki. Ciekawe to było.

Smak: solidny słód z całkiem konkretną goryczką. Po ogrzaniu lekki karmel z delikatną owocowością.

Wysycenie: zdecydowanie za wysokie.

Opakowanie: na etykiecie widać zamek u stóp którego warzone jest piwo, które miałem przyjemność spróbować. Polotmavy leżak o alkoholu na poziomie 5,2%. Mimo, że na etykiecie brak info o ekstrakcie to wynosi on 13 Plato. Oryginalny kapsel do kolekcji :) Ogólnie etykieta na plus.

Uwagi: bardzo dobrze piło mi się to piwo. Było świeże, orzeźwiające, powiedziałbym nawet, że całkiem treściwe. Wypiłem z dużym smakiem, więc szczerze polecam. Jaki to nudny byłby świat bez piwa. Umiejętność jego picia daje wielką radość, a odrywanie smaków i innych jego walorów napełnia wielką radością. Nawet bym nie podejrzewał, że tak mocno można się wkręcić w ten temat i wejść w ten, jakże bogaty, piwny świat. Wasze zdrowie :)

wtorek, 21 kwietnia 2015

Świat baśni, angielskim piórem pisany...

No właśnie, bo jakże nazwać gobliny, trole i inne krasnale, jak nie właśnie światem baśni i tajemniczego świata. Światem za którym tęskni, w pewnym sensie, większość z nas. Przynajmniej ja tak mam. I właśnie z wielką przyjemnością oglądam takie różne stwory i potwory na etykietach piwnych. Bardzo mi się podobają etykiety naszego, polskiego Chmielogrodu. Anglia ma swoją bajkę i do tego legendę. Legendę nie tylko baśniową, ale i piwną, która ma z tą pierwszą wiele wspólnego. Przed Waszymi oczami jawi się HOBGOBLIN z lasu Wychwood i browaru o tej samej nazwie. Wyjątkowo wredny charakter :)








Kolor: ciemno zaparzona herbata z rubinowymi refleksami, klarowne.

Piana: prawdziwie kremowa, beżowa, dość trwała, drobne bąble, momentami średnie.

Zapach: ładny owocowy aromat, trochę leśnych zapachów, leśnych owoców i cytrusów. Czuć słodycz toffi.

Smak: na pewno owocowość potwierdza to co wyczuł mój nos w aromacie. Jest też toffi, karmel. Goryczka jest niska i mało wyczuwalna. Biszkoptowe zakończenie jest bardzo przyjemne.

Wysycenie: niskie ku średniemu.

Opakowanie: jest idealne. Naprawdę cieszy oko grafika goblina z siekierą i przewrotnym uśmieszkiem oraz fałszywym wzrokiem. Uwielbiam takie baśniowe stworki :) Czcionka świetnie dopasowana. Krawatka z czarownicą na miotle, która jest logiem browaru Wychwood. Butelka oryginalna z wytłaczanymi napisami Wychwood. Do tego świetny kapsel ze złotym goblinem z etykiety na niebieskim tle. Dobra robota.

Uwagi: wiele ciekawych informacji znajdziecie na oficjalnej stronie browaru www.wychwood.co.uk.
Nie będę więc opowiadał o historii i różnych opowiastek, ale może tą nutą tajemniczości ( a raczej lenistwa) zachęcę Was do odwiedzenia ich profesjonalnej strony, gdzie graficy zrobili kawał dobrego fachu. Ekstraktu nie podano, alkohol 5,2 %. Piwo bardzo pijalne i smaczne. Spróbować Hobgoblina to klasa sama w sobie i zetknięcie z legendą angielskiego, piwnego świata.. Zdrówka.


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Stracony weekend :)

Dziś kolejne, polskie piwko, z craftowego browaru Raduga o tajemniczej nazwie LOST WEEKEND  Piwo  w stylu RIBA, czyli Rye India Black Ale. Piwo nawiązuje do filmu o tej samej nazwie, który miał premierę w roku 1945. Opowiada on o mężczyźnie, który jest w nałogu alkoholowym i próbuje z nim zerwać. W tym celu wyjeżdża na wieś. Czy mu się uda? Obejrzyjcie sobie film :P Tymczasem trzeba wziąć się za butelkę i sprawdzić co ten styl piwa przyniesie. Żytnie, czarne ale - no, no, to do dzieła :)






Kolor: czarny, nieprzejrzysty.

Piana: beżowa, początkowo obfita, drobno i średniopęcherzykowa, "zdobi" szkło.

Zapach: Czuć paloność, lekką czekoladę, kawę i żywiczne nuty.

Smak: pierwsze co uderza to solidna goryczka, która jakoś średnio mi przypadła do gustu. Mocno zalegająca. Solidna paloność jest ok. Wyczuwalna kawa i czekolada. Nuty żywiczne wyczuwalne w aromacie zdecydowanie osłabły. Cytrusowość i lekki kwasek.

Wysycenie: średnie ku wysokiemu.

Opakowanie: jakoś do mnie nie przemawia. Mi się nie podoba, więc nie będę zbytnio go opisywał :)  Facet w garniaku na tle świecących się w nocy lamp, stoi w uliczce.  W tle budynki miasta.  Kapsel czarny.

Uwagi: jak miałbym być szczery to piwo mnie nie urzekło. Co prawda fajnie było spróbować czegoś nowego, ale to chyba nie to co lubię najbardziej. Ma swoje mocne i słabe strony. Ekstrakt wynosi 16 Plato, zaś alkohol 6%. W sumie nie napisałem też o życie, a to przecież ważny element tego stylu ;) Najwyraźniej coś nie dało o sobie znać. Niefiltrowane, pasteryzowane. Chmiele Warrior, Amarillo, Mosaic, Cascade, Simcoe. Drożdże US-05. Użyto trzech słodów: jęczmiennego, żytniego i pszenicznego. Duża różnorodność piw cieszy mnie coraz bardziej :) Ostatni weekend spędziłem w pracy, więc nazwa piwa pasuje wręcz idealnie ;) Wasze zdrowie.

piątek, 17 kwietnia 2015

Miłość to miłość.

Kolejne kooperacyjne piwo przed Wami. Zastanawiałem się czy będzie ono dla mnie równie wspaniałym doświadczeniem jak poprzednio uwarzone Deep Love z Ale Browaru i Browaru Nogne. Tym razem rzecz cieszy jeszcze bardziej, bowiem dwa polskie browary - Ale Browar i browar Artezan nawarzyli piwa. A jak nawarzyli to i wypić trzeba, czy ze smakiem? Na pewno pamiętacie jak bardzo zakochałem się w wyżej wspomnianym piwie. Tam wszystko było według mnie na najwyższym poziomie. Tym bardziej jestem niesamowicie ciekawy, jak wypadnie nowe piwo, które już na sam początek wydaje się być naprawdę świetnym pomysłem. Żeby nie przedłużać, oto
SO FAR, SO DARK w stylu Robust Porter z lukrecją i kawą, powstałe w Gościszewie. Brzmi fantastycznie. Jedziemy z koksem.






Kolor: czarny, nieprzejrzysty.

Piana: obfita, brązowa, drobnopęcherzykowa, z czasem dochodzą średnie bąble, ładny lacing.




Zapach: mamy tu piękną mieszankę. Palone słody łączą się z czekoladowością, jak dla mnie gorzka czekolada. Do tego dochodzi piękny kawowy aromat, jest dużo słodyczy. Lekkie zioła, czy wyczuwam tam akurat lukrecję? Powiem szczerze, że średnio.

Smak: pełne, treściwe. To co mi się rzuciło jako pierwsze po kilku łykach to niesamowita aksamitność. Dopiero po tym zdałem sobie sprawę z paloności, czekolady, wspaniale wyeksponowanej kawy i jakby wyraźniejszej lukrecji. Choć nie wiem czy to nie sugestia. Do tego lekko rozgrzewająca, mimo , że nie czułem alkoholu.

Wysycenie: niskie.

Opakowanie: miód, malina. Tu się nie da do niczego przyczepić. Jak dla mnie jest niesamowite i w ogóle ten pomysł żeby etykieta wyglądała w ten sposób to majstersztyk. Tak jak byłem zaskoczony Deepem, tak i obecnie nie mogę wyjść z podziwu. Naprawdę patrzy się na to i ogląda butelkę z każdej strony. Zmieniony kapsel, wygląda moim zdaniem jeszcze lepiej. Klasa.






Uwagi: Jak zwykle dobrze opisany skład. Otóż mamy do czynienia ze słodami: Pale Ale, Monachisjkim, Caramunich, Fawcett Brown, Carafa. ChmieleL Tomahawk, Fuggles. Cukry zjadały US-05 :) Do tego eksrakt z lukrecji i kawy. Ekstraktu 16 Plato, alkoholu 6,2 %. Na treść trochę zostało, ale i tak niektórzy marudzą, że za mało ciała. Mi odpowiadało całkowicie. Powiem szczerze, że piwo jest niezwykle udane i z całą świadomością muszę powiedzieć, że po raz kolejny dało mi to co najlepsze. Doznania się niezwykłe i już w trakcie picia pisałem do kolegi żeby szedł po nie do sklepu i nie żałował grosza, bo jest warte wypicia. Naprawdę, niech żyje polski craft. Na zdrowie.



wtorek, 14 kwietnia 2015

Rudzielec.

Nasze, polskie piwo craftowe uwarzone w Witnicy. Z serii, którą bardzo lubię,a mianowicie z krainy Chmielogrodu. Fajny pomysł z tym światem w którym rządzą różne postacie. Tym razem osobnik z tajemniczego zakątka gdzie pachnie chmielem, a jest nim RUDOBRODY MAG w stylu APA Single Hop. Ostro coś czaruje z iście szelmowskim uśmiechem. Jak tu nie kochać naszego podwórka, w którym chłopaki z różnych browarów warzą takie cudeńka. Wzrost piw rzemieślniczych i browarów, a raczej w odwrotnej kolejności może napełniać dumą. Wybór mamy już tak ogromny, że może się wydawać, iż rynek jest tym przepełniony. Wzrasta zainteresowanie piwem, a co za tym idzie, pojawiają się nowi beer geekowie :) I z tego należy się cieszyć i być dumnym. Bo Polska jedzie z koksem i takim przytupem, że miło patrzeć.







Kolor: zmętniony, ciemnozłoty.

Piana: drobniutka, jak na azocie. W kolorze ecru, ładnie oblepia szkło, dość trwała.

Zapach: owoce tropikalne, orzeźwiający, wyczuwalny chmiel i nuty karmelowe.

Smak: Są cytrusy, jest to orzeźwienie, świetnie wyczucie chmielu, jest trochę zalegający, ale nie jest to męczące. Wyczuwalne nuty żywiczne i trochę leśne?? Karmel też ma swoje miejsce.

Wysycenie: wysokie.

Opakowanie: jest bardzo dobre i uważam, że własnie to przyciąga również do kupna tego piwa. Grafika chmielogrodzian ;) zawsze jest na dobrym poziomie i mi się podoba. Szkoda, że nie ma jakiegoś fajnego kapsla z Chmielogrodu, a wielkim życzeniem byłoby, aby ich kapsle przedstawiały te postacie. Marzenie ściętej głowy, póki co kapsel golas, ale czarny.

Uwagi: Na etykiecie czytamy, że ekstrakt wynosi 12 Plato, alkohol 5%, zaś intensywność goryczki na poziomie 35 IBU. Chmiel wiadomo jaki ( patrz zdjęcie powyżej i na samą nazwę). Poza tym mogę śmiało to piwo pochwalić, mi smakowało. Ostatnio rozmawiałem z kolegą, który pytał czy będzie na blogu, bo mu nie podeszło. No cóż, kwestia smaku i gustu ;) Ja nie żałuję wydanego na nie grosza. Pozdrawiam Was i życzę udanego dnia.


niedziela, 12 kwietnia 2015

Metalowe szaleństwo :)

Czy w tym piwie znajdę posmak metalu? :) I nie mówię tu o metalu jako gatunku muzyki. A piwo bardzo ciekawe, od początku jak je dostałem chciałem zdegustować. Z zewnątrz robi już świetną robotę, a jak będzie po otwarciu? Piwo w stylu pale ale, a dokładnie mamy tu do czynienia z tradycyjnym angielskim piwem EPA, czyli English Pale Ale. Piwo jest bardzo ciekawe, a trochę historii z nim związanej opiszę w dziale Uwagi :) Nazywa się TROOPER i uwarzone było w Robinsons Brewery. Wiele ciekawostek można wyczytać na ich stronie internetowej www.robinsonsbrewery.com. Nie ma na co czekać, zaczynamy kolejny podbój angielskiego rzemiosła.





Kolor: ewidentnie herbaciany, lekko pomarańczowy, klarowny,opalizacja.

Piana: gęsta, nietrwała, nieobfita, drobne oczka, ładny lacing.

Zapach: przyjemny, jest lekki chmiel, lekkie słody, delikatna wanilia, dodatkowo cytrusy, jest owocowość.

Smak: tak, cytrusy mocno wyczuwalne. Dobra, słodowo-chmielowa kompozycja, delikatna żywica jest wyczuwalna. Czasem lekko cierpkie odczucie na języku.

Wysycenie: średnie.

Opakowanie: Jest naprawdę dobre. Trupia postać jest znana bardzo dobrze z motywów metalowej muzyki pewnego zespołu :) Kapsel firmowy ze znakiem Jednorożca. Skromny, ale ok. Z tyłu krótka historia dotycząca piwa.

Uwagi: Piwo było uwarzone we współpracy z wokalistą Iron Maiden ( tak, to ten słynny zespół) Brucem Dickinsonem. Nazwa nawiązuje do utworu tego legendarnego zespołu z 1983 roku. Chodzi o utwór "The Trooper" mówiącego o szarży lekkiej, brytyjskiej kawalerii w walce pod Bałakławą w trakcie wojny krymskiej. Alkoholu 4,7 %. Użyto chmieli Golding i Cascade. Piwo bardzo lekkie, można powiedzieć bitter, którego ciężko ująć w jakiekolwiek ramy :) Smaczne , wasze zdrowie.

piątek, 10 kwietnia 2015

Angielska wizytacja :)

Przedwczoraj, późnym wieczorem miałem przemiłą wizytę znajomych, którzy na co dzień mieszkają w Anglii, niedaleko Londynu. Odwiedzili mnie i zarazem zaskoczyli niesamowitym prezentem. Jaki to niesamowity prezent można podarować beer geekowi? Nic innego jak piwo. Baaa, żeby jedno.




Kilkanaście angielskich piw ( i nie tylko), niektórych bardzo ciekawych wylądowało w moim "magicznym schowku". Co najlepsze, całkowicie bezinteresownie, samemu nie odnajdując w piwnym świecie tego co ja, postanowili podzielić się tym, co mają każdego dnia na półkach sklepowych :)  Powiem szczerze, że bardzo się cieszę z każdych miłych słów i zaufania, Trochę się dzieje ostatnio, dochodzą nowe osoby na facebookowym profilu, pojawił się artykuł w Niezależnej Gazecie Obywatelskiej, dostałem piękny zestaw z pokalem, a i wcześniej od znajomych różne piwka. Dzięki wielkie, bo takie gesty nakręcają mnie do dalszej działalności browarnianej. Specjalnie dla zacnego gościa, który uraczył mnie piwami, recenzja trunku, którego był najbardziej ciekaw. A pochodzi ono ze szkockiego browaru Innis&Gunn i nosi nazwę INNIS&GUNN RUM FINISH.




Kolor: mocno zaparzonej herbaty, delikatny brąz.

Piana: drobnopęcherzykowa, kremowa,utrzymała się do końca w postaci korzucha, zdobiła szkło.

Zapach: pachnie owocami, słodami, lekkim chmielem, wanilia miesza się z delikatnym rumem.

Smak: Jest naprawdę wyśmienicie. Jest tak wielowarstwowo, że nie wiadomo co jest na którym planie. Doskonała baza słodowa pięknie współgra z wyczuwalną mocniej niż w zapachu wanilią, nuty dębowe nadają wyrazistości piwu ( piwo leżakowało w beczkach dębowych) Rum uaktywnia się w sposób doskonały w momencie gdy piwo się ogrzeje. Goryczka jest bardzo przyjemna. Uczta dla podniebienia.

Wysycenie: średnie ku wysokiemu.

Opakowanie: butelka ładnie się prezentuje. Poza elegancko złotą etykietą, wiadomością o 57 dniach leżakowania w beczkach debowych, świetnym kapslu, mamy też ładnie "grawerowane" i uwypuklone na butelce napisy. Klasa.

Uwagi: Naprawdę świetne piwo. Gdy nadarzy Wam się okazja to kupujcie.Smak jest unikatowy. Nie piłem jeszcze takiego piwa. Ma 6,8 % alkoholu. Piwo zdaje się być nawet wytrawne. Czasami lekko alkoholowy przebłysk. Jest późna godzina, zmęczenie daje mi się już we znaki, zegarek wskazuje 2:14. Chyba "przegłem" trochę, rano obowiązki. :)


środa, 8 kwietnia 2015

Kenijskie upały.

Dostałem od znajomego piwo. Był w Afryce i nabył tam złoty napój o nazwie TUSKER MILD LAGER. Jest to kenijskie piwo, które jest warzone w Ugandzie przez East African Breweries Limited. Tusker jest najpopularniejszym piwem w Kenii i ma największą sprzedaż w Afryce Wschodniej. Podam też pewną ciekawostkę, ale to już w dziale uwagi :) Bardzo się cieszę, że miałem tą wielką przyjemność spróbowania tego piwa i na łamach bloga bardzo za nie dziękuję. Kropelka browarnictwa afrykańskiego została zatem liźnięta :)





Kolor: jasnożółty, lekko mętny

Piana: całkiem niezła, biała, drobne i średnie pęcherzyki, dość szybko zredukowała się do obręczy.

Zapach: ładnie pachnie słodami, do tego wyczuwalny chmiel, lekki chlebek.

Smak: słodowo chmielowy z lekką goryczką, przyjemnie słodki, lekko wyczuwalna kukurydza. O dziwo, bynajmniej nie jest to na wielki minus. Jakoś tak naturalnie smakuje. Lekko wodniste.

Wysycenie: wysokie.

Opakowanie:  jak widać na zdjęciu - puszka.  Zielony przypominający afrykańską dżunglę z której wybiega słoń, a zarazem złoty kojarzący się z piaskiem pustyni :) Ot takie skojarzenia :) Całkiem przyjemnie się ją ogląda.

Uwagi: tu obiecana  ciekawostka. W 1923 roku, jeden z braci założycieli browaru, Georg Hurst, wybrał się na polowanie na którym niestety zginął zgnieciony przez słonia. Właśnie słoń stał się ikoną Tuskera. To na cześć brata zostało tak nazwane piwo. A nazwa ta oznacza zwierzę, które ma kły. Alkoholu 5%. Piwo jest jasnym lagerem, który w kenijskie upały musi się wypić w ciągu ułamka sekundy. Bardzo dobrze mi to piwo weszło. Jest smaczne i lekkie. Wasze zdrowie.

sobota, 4 kwietnia 2015

Christus Ressurexit. Alleluja.

Wszystkim moim Czytelnikom, kolegom blogerom i piwowarom, a także każdemu z Was z osobna życzę błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Chrystus Zmartwychwstał, prawdziwie z martwych powstał. Alleluja.




środa, 1 kwietnia 2015

Piwo z wąsem.

Jak zawsze, z największą przyjemnością kosztuję piwa craftowe. Tym razem browar Wąsosz częstuje nas piwem SEAN. Kończy się powoli okres kiedy za oknem trzaskający mróz ( choć w tym roku znowu nie było go za wiele), więc i stouty powoli będą szły w odstawkę. I tak mało ich było w sumie na blogu. Spowodowane to było tym, ze miałem naprawdę wiele piw, które goniły terminem i chciałem się wyrobić. W sumie szkoda, ale postaram się za rok częściej po nie sięgać. Sezon wiosenny rozpoczęty, zapewne w upalne dni najlepiej będą "wchodzić" pilsnerki :)






Kolor: czarny, nieprzejrzysty.

Piana: piękna, beżowa o drobnych oczkach, dość trwała i ładnie wyglądająca na szkle.

Zapach: palone słody, ładny aromat czekolady i kakaa. Delikatny i taki bym powiedział - wykwintny.

Smak: dobrze pijalne. Lekka cierpkość przechodzi w mocną paloność. Kawa, słodka czekolada i dobra goryczka. Świetny smak. Lekko wyczuwalny alkohol.

Wysycenie: średnie.

Opakowanie: Dobra etykieta, wszystko utrzymane w ciemnej tonacji. Na tle czarnego, srebrna broda i wąsy :) Piwo z wąsem ma dobrze opisaną legendę. Jest bardzo proste i ma ciekawy, matowy papier. Poza tym dobrze to skomponowane, już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z ciemną cieczą :) Kapsel czarny jak stout.

Uwagi: Blg 13, alkoholu 5%. Do tego podano poziom goryczki, który jest na poziomie 25 IBU. Można śmiało stwierdzić, że ten stout stoi na wysokim poziomie i nie zawahałbym się go spróbować po raz kolejny. Piliście? Smakował Wam? Do soboty i kolejnej degustacji :)