.

.

środa, 28 października 2015

Opolfest II, czyli udało się czy nie?

W końcu zabrałem się do opisania moich wrażeń z tego święta piwa w Opolu. A, że nie mamy w moim mieście podobnych rangą imprez piwnych, było co próbować i z czego się cieszyć :) Nie będę pisał nie wiadomo jak długo, podzielę się ogólną atmosferą jaka tam panowała oraz co było fajnego. Kupując bilet VIPowski, musiałem uszczuplić mój portfel o 15 zł. Jednak nie jest to duża kwota , gdy można skorzystać z biletu przez cały weekend. Do tego kieliszek degustacyjny z nadrukiem Opolfestu. Nieźle, mając taki zestaw "małego degustatora" ruszyłem przed siebie, aby pośród win i serów, łapczywym wzrokiem wyszukiwać stoisk z "tym", co osoby chore na punkcie piwa, najmocniej oblegają. I tu się trochę zdziwiłem, bo spodziewałem się tłumów, a takowych nie znalazłem. Od samego początku towarzyszyła mi Żonka i kolega Tomasz, który jakiś czas temu uwarzył swoje pierwsze piwo, więc jest w tym lepszy ode mnie. Ja się zabieram jak pies do jeża, niestety.
Nie będę opisywał wszystkich piw, które wypiłem, ale postaram się je wypisać ( przynajmniej te, które jeszcze notowałem ;) A były to:
- browar Profesja: Cyrulik i Marynarz,
- browar Dr Brew: Mosaic i Enigma,
- browar Stu Mostów: WRLCW i Salamander Hoppy Violet Potato Lager
- browar Wrężel: Belgian Blond Ale i Stout Owsiany
- browar Rebelia: Frankentein i Pijak.
Jak sobie przypomnę co było jeszcze to dam znać. Jak się okazało, nie miałem możliwości być również w niedzielę, więc nie wiem co się działo w ten Boży dzień.

Rozpocząłem degustację od "doktorów". Zasiedliśmy przy ławie. Obserwowałem ludzi i niestety zauważyłem, że wiele osób wcale nie interesuje się piwem, a bardziej ciągnie na sery i wina. Nie ma się co dziwić, piwna rewolucja działa powoli, ale skutecznie. 






Miałem niewątpliwą przyjemność spotkać znajomych, którzy swoje piwne kroki dopiero stawiają i też takich, których craftowy świat wciągnął na całego i już nie wyobrażają sobie wieczoru z Tyskim, Żubrem czy innym Harnasiem :) To cieszy, miałem okazję wspólnie napić się dobrego piwa i wymienić cenne spostrzeżenia i uwagi. Ciekawe rozmowy zapewne nie miałyby końca, gdyby nie ramy czasowe i różnego rodzaju obowiązki. Ale to jest to, co cieszy każdego beer geeka, a za takiego się uważam - moment w którym widzisz znajomych wkręconych w piwny świat, nie żałujących grosza na dobre piwo i opowiadających z wielkim zaangażowaniem o tych doznaniach. 






Marzy mi się kiedyś, że stoisk z piwami podczas takiego festiwalu będzie w Opolu więcej. Jednak te co były to naprawdę klasa sama w sobie. Piwa bardzo dobre, no, można coś tam się przyczepić do poniektórych, ale umówmy się, narzekać nie ma co. Tym bardziej, że Opole to raczej pustynia, jeśli chodzi o ten temat. Pod wieczór zaczęło się gromadzić trochę więcej osób, ale jak na sobotę i perspektywę wolnego dnia to liczyłem na tłumy. Jak widać, w moim ukochanym mieście musimy poczekać jeszcze troszkę na wielkie boom piwne. Na Opolfescie pojawili się osobiście "doktorzy" Łukasz i Marcin, co stało się okazją, by pogratulować im dobrej roboty. Uczyniłem to przypieczętowując pamiątkowym zdjęciem. Powinienem je zamieścić, ale jakimś cudem nie było go ostatecznie na aparacie. Hmmmmm... Jak to się stało nie wiem do dziś :) 







Gdzieniegdzie było słychać tajemnicze "enigma". Jednak ja, jak i mój kolega, uznaliśmy zgodnie, że piwem, które nam urwało tyłek jest trunek z innego browaru niż Doctor Brew. Ale o tym zaraz. Ludzie chodzili bezwiednie omiatając wzrokiem rozłożone miejsca z browarami. Jedna sytuacja rozbroiła mnie: Widocznie Pan chciał się napić piwka, ale widząc cenę zrezygnował. Dodał do nalewającej osoby: A tam złoto jest w nim czy co?
Złota nie było, ale chmiele owszem :) Odchodząc mruknął pod nosem, pokazując swój matematyczny kunszt, że " za tyle to ja mam 3 piwa...." :) Robiąc kolejny łyk pysznego piwa uśmiechnąłem się sam do siebie. Ten tok myślenia ma większość ludzi, więc nie ma się co dziwić :) Nasz w tym łeb, żeby to zmieniać.











Ze znajomymi :)

Przejdę teraz do sedna, czyli zwycięskiego, jak uważam, piwa. A został nim okrzyknięty Marynarz z browaru Profesja z Wrocławia. Styl: AIPA. Ta "piętnastka" ma 6,1 % alkoholu i IBU na poziomie 77.
Świetnie w nim wszystko grało, przechodziło i uzupełniało się idealnie. Kawał dobrej roboty. Chciałoby się pić i pić.


Z Przemysławem Leszczyńskim, piwowarem z browaru Profesja.

Ogólnie oceniając Opolfest to impreza była całkiem sympatyczna. Nie zabrakło znanych browarów, dobrych rzemieślniczych piw, dobrego jedzenia. Więc chyba było wszystko co na tego typu wydarzeniu być powinno. Cieszę się, że miałem okazję być całą sobotę i degustować ciekawe style i pomysły. Żałuję natomiast, że nie mogłem być w niedzielę. Być może było więcej ludzi i więcej atrakcji. Bo nie wspomniałem, że na Opolfescie można było zobaczyć jak warzy się piwo, spróbować piw z depozytu od piwowarów domowych, odbył się I Opolski Konkurs Piw Domowych. Tak, festiwal udany. Co cieszy, to fakt, że impreza na stałe już zawitała do Opola, a to daje szansę na rozwój w kolejnych latach :) Oby tak dalej...


Podczas degustacji.





Z Łukaszem, Tomkiem i Radkiem :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz