Tytuł tego posta jest zupełnie bez sensu. Za każdym razem jak patrzyłem do schowka, aby wybrać piwo i widziałem tą nazwę od razu przychodził mi na myśl właśnie ten wybitny, angielki pisarz :) Ale mniejsza o to. Piw coraz mniej, jeszcze kilka angielskich, francuskich i będzie pusto. Aaaaa, i niemieckich. Wtedy wyruszam na wymarzone zakupy :) Ale to jeszcze trochę, tymczasem sięgam po trunek o nazwie BRAKSPEAR BITTER. Powoli będę też kończył brytyjską serię, którą mogłem przeprowadzić dzięki znajomym z Anglii. To do roboty.
Kolor: herbaciano - bursztynowy.
Piana: drobna, obfita, średnio trwała, ale pozostawiająca ładny lacing.
Zapach: trochę owoców, słód miesza się z chmielem.
Smak: Słodowość na pierwszym planie, Solidna goryczka. Całkiem lekkie i aksamitne piwo. Lekki kwasek nadaje wytrawności.
Wysycenie: średnie ku wysokiemu.
Opakowanie: ładne, podobają mi się fioletowe etykiety. Dobre czcionki, mimo, że dużo napisów nie sprawia wrażenie "napchanej". Bardzo ładny kapsel z pszczółką?, bączkiem? Całość robi dość eleganckie wrażenie. Myślę, że to ten fiolet połączony ze złotem.
Uwagi: Bardzo delikatne piwo. Pijalne. Niska zawartość alkoholu, bo tylko 3,4%. Ekstraktu nie podano, mamy za to chmiele angielskie: Fuggles i Goldings. Są też słody Maris Otter. Może nie jest powalające, ale poprawne i na ugaszenie pragnienia jak najbardziej. Zdrowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz