Koniec. Nie, nie bloga :) Dzisiejszym wpisem kończę degustację serii angielskiej. Piwa z Wielkiej Brytanii oceniam na bardzo dobrym poziomie. Wiele z nich mi smakowało, niektóre nie urzekły, ale jedno mogę stwierdzić. Było warto, za co po raz kolejny dziękuje koledze z Anglii, który przywiózł mi te wszystkie cacka. Tak więc odkapslowuję ostatnie, bo od poniedziałku zaczynamy fantastyczną podróż po piwach craftowych. A dzisiaj spójrzcie na SPITFIRE KENTISH ALE z browaru Shepherd Neame.
Kolor: mocno zaparzonej herbaty wpadający w lekką czerwień.
Piana: drobna, lekko złamana biel, średniotrwała, słaby lacing.
Zapach: mocno owocowy
Smak: tu również dominują owoce, lekka podbudowa słodowa, goryczka niska.
Wysycenie: średnie.
Opakowanie: ładne, jak widzicie barwy Anglii. Butelka przeźroczysta. Kapsel oryginalny, przypominający barwami Pepsi. Ogólnie na plus wszystko.
Uwagi: Piwo całkiem niezłe. Myślę, że podkreśla ogólnie pozytywną degustację piw z tego państwa. Jestem zadowolony. To niebywałe próbować tyle styli i odmian piw, za każdym razem wyczuwać czasem naprawdę subtelne różnice. Spitfire uraczył mnie alkoholem na poziomie 4,5%. Spokojnej soboty i niedzieli. Nabierzcie sił przed nowym tygodniem. A w poniedziałek na blogu po raz pierwszy pojawi się pewien styl, którego nie było. Nic więcej nie zdradzę, ale śledzcie wpis. Pozdrowienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz