Czasami bywa się w pubach, lokalach, gdzie nie serwuje się piw rzemieślniczych, a człowiek nie wielbłąd - napić się musi. Więc po obejrzeniu repertuaru w pizzerii, która znajduje się rzut beretem od mojego miejsca zamieszkania, postanowiłem wziąć na swój język koncernowe piwo. KSIĄŻĘCE ZŁOTE PSZENICZNE. Meczyk sobie obejrzałem, kolację zjadłem i zadowolony wróciłem do domku :) A oto moje doznania :D he he.
Kolor: ciemne złoto, lekka żółć, mętne.
Piana: biała, nietrwała.
Zapach: hmmmm, coś mało wyrazisty. Słodycz wyczułem. Reszta jakaś mdła.
Smak: Tu również zagwostka. Banana nie wyczułem. Goryczka była, ale jakaś taka sztuczna. No cóż, nie jest za dobrze.
Wysycenie: niskie, zdecydowanie za niskie.
Opakowanie: podoba mi się, jest naprawdę ładne. Złoto ładnie się prezentuje.
Uwagi: Powiem tak, to piwo nie leżało nawet koło pszeniczniaka. Nieładnie robić ludzi w balona, a włodarze browaru to właśnie czynią. Piwo nie spełnia podstawowych elementów składowych piwa pszenicznego. W ogóle uderzyła mnie jego sztuczność. Powiem szczerze, że zawiodłem się bardzo. Do zaś :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz